GadajacyGrzyb GadajacyGrzyb
547
BLOG

Jak Platforma dziki kraj zbudowała

GadajacyGrzyb GadajacyGrzyb Polityka Obserwuj notkę 6

Niewidzialna Ręka

PO została powołana do życia jako polityczna ekspozytura „układu” - z inspiracji służb specjalnych i przy użyciu mafijnych pieniędzy.


I. Ekspozytura.

Były szef CBA Mariusz Kamiński powiedział w wywiadzie dla „Uważam Rze”, iż Platforma Obywatelska była współfinansowana z mafijnych pieniędzy, których praniem miał zajmować się Mirosław Drzewiecki. Ponieważ Kamiński powołuje się na zeznania świadka koronnego, który to status nie jest przyznawany byle obszczymurkom, lecz „skruszonym” gangsterom o wiarygodności potwierdzonej w toku odpowiednich działań operacyjnych, nie można tej informacji zbyć wzruszeniem ramion.

Jeżeli dodatkowo przypomnimy sobie co o powstaniu Platformy mówił Gromosław Czempiński, który miał być jednym z akuszerów tego ugrupowania, to wszystko zaczyna układać się w spójną całość. Taką mianowicie, że projekt o nazwie PO został powołany do życia jako polityczna ekspozytura „układu”: z inspiracji i pod egidą służb specjalnych, finansowany zaś był - przynajmniej w początkowym okresie istnienia - przez mafię. Ot, kolejny przykład charakterystycznej dla krajów postkomunistycznych symbiozy między wywodzącymi się z poprzedniego ustroju spec-służbami a światem zorganizowanej przestępczości. Takie wzajemne ubezpieczenie: służby trzymają „kryszę” nad mafią, ta odwdzięcza się brzęczącą monetą, obie struktury zaś sprawują pieczę nad swą ekspozyturą polityczną, która to ekspozytura ze swej strony dba o interesy swoich promotorów w zamian za ich poparcie.

Dziś można śmiało powiedzieć, że była to nad wyraz udana i opłacalna inwestycja.

II. Umorzenia i „odpolitycznienie” prokuratury.

Patrząc pod tym kątem przestaje dziwić, dlaczego pod rządami PO umorzono po cichu różne śledztwa godzące w interesy jej patronów. Weźmy choćby taką mafię paliwową. Nagle okazało się, że żadnej mafii nie ma i nigdy nie było, zaś wielomiliardowe straty poniesione przez Skarb Państwa z tytułu jej działalności to zapewne jakieś chore wymysły obłąkanych z nienawiści pisowskich „spiskomaniaków”. Tak mniej więcej można wnioskować ze sposobu umorzenia sprawy – ściągnięto do jej prowadzenia prokuratora na co dzień zajmującego się wypadkami samochodowymi, a ten po miesiącu ukręcił śledztwu łepetynę. Można oczywiście wierzyć, że ów heros w ciągu miesiąca dogłębnie zapoznał się z 300 tomami akt i uznał je za makulaturę. Niektórzy pewnie nawet wierzą...

W świetle powyższego zupełnie inaczej wygląda „wielka reforma” wyłączająca prokuraturę spod nadzoru Ministra Sprawiedliwości. Poumożano to co było do umorzenia, następnie zaś zadbano, by tych spraw już nikt nigdy nie odgrzebał. Minister może bezradnie rozkładać ręce, bo wszak na „odpolitycznioną” prokuraturę nie ma już wpływu, zaś nowa prawnicza korporacja prędzej odgryzie sobie... no, mniejsza co sobie odgryzie, niż wróci do tak niewygodnych i niezdrowych tematów. W praktyce funkcjonowania IIIRP prokuratura byłaby zdolna powrócić do „śmierdzących” spraw jedynie wskutek „nacisków”, czyli po prostu woli politycznej odpowiedniego ministra, dysponującego silną pozycją w rządzie i twardym poparciem większości parlamentarnej. Bardzo „eleganckie” pozbycie się odpowiedzialności. Rączki czyste, więc o co wam, pisowcy malkontenci, chodzi?

III. Platformerski pitawal.

Spójrzmy teraz na aferę hazardową. Mniejsza już o knajacki język wyzierający ze stenogramów pogwarek między Rychem a Zbychem, tudzież trącące gangsterskimi zwyczajami spotkania na stacji benzynowej i cmentarzu. Jak wiadomo, hazard pod każdą szerokością geograficzną powiązany jest z przestępczym półświatkiem, jeżeli zaś dodać wspomnianą wyżej specyfikę krajów postkomunistycznych – powiązania między mafijnym podziemiem a służbami – przestaje dziwić gorliwość prominentnych polityków Platformy w zaspokajaniu biznesowych potrzeb pana Sobiesiaka za bliżej nieokreślone (he, he) przysługi.

O tych przysługach mógłby pewnie więcej powiedzieć trzeci bohater afery - „Miro” Drzewiecki. W szczytowym jej okresie niechęć Donalda Tuska do ostatecznego pożegnania się z partyjnym „funflem” tłumaczono tym, że ów „funfel” jako długoletni skarbnik partii mógłby doznać nagłego przypływu szczerości i podzielić się swą rozległą wiedzą z ciekawską publicznością. Donald to wiedział i Miro wiedział również, zaś każdy z nich wiedział, iż ten drugi wie, że on wie. Tak funkcjonuje sieć mafijnych współzależności gwarantujących dyskrecję i – khe, khe – wzajemne „zaufanie”. Mafijne pieniążki, nawet jeśli zostały przytulone przed wieloma laty, sznurują usta bardzo skutecznie. Milczenie - „omerta” - jest tutaj nie tyle złotem, co wyrazem rozsądnej troski o własne zdrowie.

IV. Protegowani „Niewidzialnej Ręki”.

Taak... informacja o pranych przez „Drzewka” funduszach, które ułatwiły start „projektowi PO” jest ostatnim puzzlem ponurego obrazka, pokazującego, że rządzi nami banda obwiesi na usługach przestępczo-służbowej „niewidzialnej ręki”. A że zarówno część mafijna, jak i służbowa owej „ręki” ma swoje podwieszenie w odpowiednich strukturach w Rosji, przestają dziwić również pozostałe posunięcia obecnej ekipy - choćby bierność wobec Nord Stream’u, efekt negocjacji gazowych, odpuszczenie sobie aktywnej polityki wschodniej i – oczywiście – porażająca nieudolność w sprawie Katastrofy Smoleńskiej, a kto wie - może nawet i sama Katastrofa...

Zaprawdę, Miro Drzewiecki twierdząc, że Polska to dziki kraj, doskonale wiedział co mówi. W końcu zarówno on, jak i całe jego parszywe ugrupowanie konsekwentnie ów „dziki kraj” budowało – ku ukontentowaniu swych mocodawców.

Gadający Grzyb

PAMIĘTAM Tu bloguję: A tego warto posłuchać: Witaj przybyszu: Ściągnij i posłuchaj:

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka